14 października 2017

P.S. To boli.

Łoł,
Trzy miesiące to szmat czasu. Przepraszam. Ale dzisiaj o czymś innym. Myślę, że ten temat jest powszechny wśród wszystkich moich rówieśników. Jak to jest, gdy ktoś nam się podoba? Trochę słabo. Co jeśli ktoś nam się podoba, ale ta osoba czasami potrafi Cię zgnoić, tak, że masz ochotę uciec do żyletek, albo dużej dawki leków przeciwbólowych? Trochę gorzej niż słabo. Za każdym razem, gdy stajesz przed tą osobą albo jesteś zmuszony z nią rozmawiać, paraliżuje Cię i dostajesz gęsiej skórki, jakby ktoś szorował nożem po tablicy. I bynajmniej nie paraliżuje mnie dlatego, że ten ktoś mi się tak podoba. Dlatego, że boję się, że powiem coś, przez co ta osoba mnie wyśmieje, obrazi. To chyba jest toksyczne. Najlepsze jest to, że to tylko i wyłącznie moja wina. Ale ile już razy mówiłam sobie, nie zwracaj na tą osobę uwagi. Ale za każdym razem, gdy jej nie ma, myślę o niej. Pieprzony efekt białego niedźwiedzia - im bardziej nie chcesz o czymś myśleć, tym więcej o tym myślisz. Dlaczego we wszystkim co robię, widzę tą osobę, wyobrażam sobie, że ona mnie widzi. Przecież to patologiczne. Boję się wygłupiać we własnym pokoju. Czyż to nie szalone? Albo, jak gdzieś jestem i wszędzie szukam tej osoby. Nienawidzę tego. Nienawidzę siebie za to. Jak się od tego uwolnić? Jak mogę zaprzestać tych myśli? Czuję czasami takie zmęczenie - ile można o tym myśleć? Dlaczego gdy jestem z tą osobą w jednej drużynie na w-f'ie moje ręce są pomarszczone jakbym przez ostatnie pół godziny się kąpała? Dlaczego nie potrafię opanować bólu brzucha, szczękania zębami, gęsiej skórki, drżenia rąk. Pewnie na tej lekcji wyglądałam, jakbym miała padaczkę. Trudno. Dlaczego za każdym razem, gdy jestem co raz bliżej zapomnienia, ta osoba zrobi coś, przez co cała historia zatacza koło.
Powie mi coś miłego/rozbawi mnie -> Roznieci we mnie nadzieję -> Będę szukała w tej osobie, tego co mnie zachwyciło -> Będę starała się być jak najbliżej tej osoby -> Będę obmyślać w głowie plan na cały tydzień, żeby się zbliżyć -> Zgnoi mnie -> Ból/cięcie się/smutek/łzy/złość na samą siebie -> Plan odnowy -> Coraz bliżej mety -> Powie mi coś miłego i wszystko zaprzepaści.
Jak kiedyś mogło mi się wydawać, że jestem dla tej osoby atrakcyjna? Przecież sama siebie oszukuję. Nie jestem atrakcyjna dla nikogo. A później zobaczę zdjęcia tej osoby z kimś innym i jestem zazdrosna. Ale to tak zazdrosna, że mam wrażenie, że za chwilę wybuchnę. Przez chwilę czułam się tak, jak Sam Smith w piosence "I'm way too good at goodbyes", ale poniedziałek wszystko zaprzepaścił. Poniedziałki to jednak przeklęte dni. Chociaż w poniedziałek byłam szczęśliwa, dzisiaj odbiło się to w drugą stronę. Czuję się fatalnie. Zatopię się w sobie i spróbuję przekonać swoją świadomość, że nie jestem popieprzona.
eLena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz